niedziela, 8 listopada 2009

W co zainwestować 50 000 złotych?

Pytania podobne do powyższego często można spotkać na forach, blogach inwestycyjnych itp. Co myśli sobie autor takiego pytania. Zapewne coś takiego:
- Mam 50 000 złotych. Mogę je włożyć na lokatę. No ale lokata dałaby mi 5% rocznie. No ale te 5% to strasznie mało. A ja przecież chciałbym zostać rentierem. Chciałbym mieć zwrot z inwestycji co najmniej 20%. A najlepiej jakby było z 50%. Ale by było fajnie. Wiem, że są inwestycje, które dają takie stopy zwrotu. W poprzednich latach zawsze były takie inwestycje. Czasem złoto, czasem ropa. Czasem fundusze rosyjskie, czasem brazylijskie. No ale co będzie najlepszą inwestycją w przyszłym roku. Nie wiem. Nie znam się na tym. No ale na tym blogu jest tylu ekspertów. Oni się w tym orientują. Zapewne przeprowadzają głębokie analizy. Ja na to nie mam ani czasu ani chęci. Zapytam się, oni mi powiedzą. Ja zainwestuję i będzie fajnie. Właściwie to jest mi obojętne co to będzie za inwestycja. Ważne żeby był zysk. Skoro teraz mam 50 000 to za 5 lat powinno być z tego 200 000 a za 10 lat...
A jaka powinna być odpowiedź na takie pytanie:
- Tego pytanie nie powinieneś zadawać innym. Powinieneś je zadać samemu sobie. Jeśli obecnie nie potrafisz odpowiedzieć sensownie na takie pytanie to znaczy że nie powinieneś inwestować. Lepiej zostać przy lokatach. A gdybyś nawet uzyskał od kogoś konkretną odpowiedź to:
- Czy zaryzykowałbyś całe swoje oszczędności słuchając rady kogoś kogo nawet nie znasz?
- Skąd wiesz jaka jest wartość tej porady? A może ktoś zażartował? Albo strzelił? Przecież on nic nie straci.
- W przypadku straty to czy winiłbyś siebie czy doradcę?

Do powyższego wywodu pasuje też cytat z bloga APP Funds
"Nawet gdybym faktycznie miał świetny system zarabiania czy za darmo dzieliłbym się nim na jakimkolwiek portalu?"

czwartek, 5 listopada 2009

Inwestowanie a stan cywilny

Jaka jest zależność między stanem cywilnym a sposobem inwestowania. Z pozoru wydaje się, że takowego związku niema. Ale gdy przyjrzymy się bliżej to okazuje się, że te powiązania są dosyć mocne.
Po pierwsze w większości małżeństw jest wspólnota majątkowa. W takiej sytuacji gdy mąż inwestuje ryzykownie, wtedy ryzykuje nie swoimi lecz wspólnymi pieniędzmi. Strach przed stratą jest wtedy znacznie większy.
Dwa lata temu gdy na giełdzie nastąpił wielki krach ktoś napisał na forum mniej więcej taki tekst: "Straciłem na funduszach 50 000 złotych. Nie wiem jak o tym powiedzieć żonie". Wydaje się, że strata większej części oszczędności (wcześniej gromadzonych przez lata przez obojga małżonków) może mieć poważny wpływ na przyszłość związku i w skrajnych przypadkach prowadzić do rozstania. Stąd też może wynikać większa ostrożność w inwestycjach. Po prostu ryzykuje się więcej niż tylko pieniądze.
Sprawa jest jeszcze poważniejsza, gdy oprócz żony są też dzieci. Wtedy każda decyzja inwestycyjna nabiera wielkiej wagi. Jeśli inwestycje pójdą bardzo dobrze, wtedy moje dzieci będą miały lepszy start. Jeśli popełnię poważne błędy wtedy będzie przeciwnie. Od tego w który fundusz zainwestuję może zależeć to czy za kilka lat będziemy mogli wybudować dom.
Początkujący inwestor posiadający rodzinę jest więc jak człowiek pierwotny, który stoi z maczugą naprzeciwko mamuta. Jeśli wygra, wtedy dzieci będą miały dużo jedzenia. Jeśli przegra to dzieci nie dość że nadal będą głodne to stracą ojca. Taki ciężar może być mocno paraliżujący i ograniczający decyzje inwestycyjne głównie do instrumentów o małym ryzyku.
A jakie są wasze opinie i doświadczenia w powyższej kwestii?

poniedziałek, 2 listopada 2009

Dywersyfikować czy nie?

Jest taka stara reguła: "Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka". Ja już się natknąłem na tą zasadę 120 razy. Ty czytelniku pewnie też. Dlatego nie będę powtarzał o co w niej chodzi.
Jest też inna reguła: "Inwestuj w to co rozumiesz". W sumie zasada jest słuszna. Skoro nie wiem na czym polegają kontrakty terminowe, to włożenie w nie pieniędzy nie będzie mądrym posunięciem.
Najlepiej byłoby abym dogłębnie zapoznał się z obszarem, w który chcę zainwestować. Jeśli chcę kupić akcję danej spółki to powinienem zrobić gruntowną analizę fundamentalną. Zbadać perspektywy firmy. Zbadać przeszłość zarządu. Itp. Następnie powinienem wykonać analizę techniczną. Korzystając z japońskich świec powinienem przewidzieć trend i wybrać odpowiedni moment do zakupu. Gdy już wykonam wszystkie powyższe czynności (poświęcając na nie ogromną ilość czasu) i chcę finalizować inwestycję, wtedy do gry wkracza reguła pierwsza. Postępując zgodnie z nią na ten zakup przeznaczam tylko niewielką część moich oszczędności (powiedzmy 1000 PLN).
Następnie przeznaczam kolejne godziny na dokładne analizowanie kolejnych spółek. W wielu przypadkach analiza każe odrzucić pomysł zakupu akcji danej spółki.
Po wielu dniach analiz okazuje się, że udało mi się ulokować niewielki procent kapitału.
Nawet jeśli inwestycje te przyniosą mi wysoki procent zwrotu, to w przeliczeniu na ilość poświęconego czasu będzie to nieduży zysk.
A wszystko to z powodu połączenia dwóch powyższych reguł.
Dywersyfikacja albo pochłania ogromną ilość czasu albo prowadzi do inwestowania dużej części środków w obszary, które znamy dosyć pobieżnie.
A wy co o tym sądzicie?

Start

Jestem pseudoinwestorem.
Pieniądze trzymam na lokatach i kontach oszczędnościowych.
Od pewnego czasu przymierzam się do zakupu jednostek funduszy inwestycyjnych. Czasem myślę też o giełdzie. Dotychczas przed wejściem w bardziej ryzykowne instrumenty powstrzymuje mnie strach (a może mieszanina strachu i rozsądku).
Przeczytałem kilka książek o inwestowaniu. Między innymi:
- "Psychologia inwestowania" - Martin J.Pring
- "Ślepy traf" - Nassim Nicholas Taleb
- "Kto zabiera Twoje pieniądze" - Robert T. Kiyosaki
- "Sztuka inwestowania na GPW" - Paweł Perz
Śledzę też różne blogi inwestycyjne (między innymi APP Funds).
Ciągle też trafiam na książki przyciągające hasłami typu
- "Inwestowanie jest proste"
- "Poznaj tajne strategie mistrzów"
- "I ty możesz zostać rentierem"
itp.
Jestem sceptyczny (delikatnie rzecz ujmując) wobec takich książek. Jestem ostrożny (a może nawet tchórzliwy) w dziedzinie inwestowania. Mam wiele dylematów. Widzę wiele sprzeczności i niejasności. I to o nich będzie ten blog.